Pomimo, że komiks jako jeden z produktów "zgniłego Zachodu" został odrzucony przez władze PRL, wiele gazet (nie tylko bulwarowych) drukowało go nawet codziennie. Redaktorzy widzieli w tym (przykładem prasy przedwojennej) możliwość zwiększenia sprzedaży. Wielu czytelników właśnie od historyjki z obrazkami zaczynało lekturę. Ale, aby usprawiedliwić tę, wstydliwą wówczas, przypadłość umieszczania komiksu w oficjalnym obiegu, zdecydowano się połączyć przyjemne z pożytecznym. I tak oto komiks w Polsce zaprzęgnięto do roli "furmanki załadowanej treścią propagandową", która objeżdżała wsie i miasteczka w celu krzewienia socjalizmu i udowadniania, że jedynie słuszna droga to ta, którą idą narody Bloku Wschodniego, krok w krok za towarzyszami z Moskwy.
Zaczęto drukować go oficjalnie w milionowych nakładach! Mało tego. Miał poprzez przykładnych bohaterów wychowywać młodzież socjalistyczną.
Stało się tak z dwóch powodów. Zresztą bardzo zrozumiałych. Ówczesna młodzież i tak (jak po zakazany owoc) sięgałaby po komiksy, choćby sprowadzane nielegalnie, zza „żelaznej kurtyny”. Należało dać jej coś w zamian, coś swojskiego. „Zgłodniali” czytelnicy stanowili dobry target. Jak stwierdził ppłk Władysław Krupka, twórca postaci kapitana MO Żbika, chodziło o stworzenie polskiego bohatera, oficera, który zjednałby sobie czytelników, a przy okazji poprawił wizerunek polskiego milicjanta. Musiał więc stróż prawa być nienaganny w manierach, a moralnie bez skazy. Po nim przyszli i inni bohaterowie w mundurach, by w 1981 roku, już nie papierowy generał stwierdził, że milicji nie trzeba kochać. Należy się jej bać. I zdjęto Żbika. Ale komiksy powstawały nadal. Autorzy coraz śmielej przeciwstawiali się cenzurze, omijali ją albo ignorowali. Wielu musiało emigrować. Pojawiły się wreszcie pierwsze sygnały wolnego rynku, również w literaturze popularnej.
Zapraszamy do obejrzenia wystawy, gdzie komiks splata się z peerelowską rzeczywistością, a rzeczywistość z komiksem. Takie było to czasy, gdzie cenzura zamiast słów 'czerwony' nakazała używać 'rumiany' ('Władcy Wielkich Nizin' R. Maciejewskiego), milicjant nie powinien być narysowany bez czapki ('Diadem Tamary' G. Rosińskiego), a przodownica pracy podobała się chłopcom bardziej niźli mniej pracowite koleżanki ('Przygody Joli' z pisma 'Przyjaciółka'). Takich ciekawostek na ekspozycji mnóstwo. Dodać też należy, że ppłk Władysław Krupka, autor postaci kultowego bohatera tej epoki, kpt. Żbika, napisał list gratulacyjny dla autora wystawy.
Cofnijmy się zatem w czasie i otwórzmy gazetę codzienną zaczynając od lektury opowieści rysunkowej...
Przy okazji wystawy proponuję (ewentualnie) ciekawe dodatki.
Premiera wystawy miała miejsce w Muzeum Regionalnym w Szczecinku (plakat wystawy).
Powyższe obrazy prezentujemy w jakości tylko do podglądu. Oryginalna wielkość plansz: 100x70cm.
Pełen tekst autorski i przykładowe ilustracje w wysokiej rozdzielczości (do wykorzystania w katalogu/folderze) dostępne po zarezerwowaniu wystawy.
Materiały pochodzą z kolekcji prywatnych bądź są własnością autorów. Wszelkie prawa zastrzeżone.